autor: Patrycja Rodzińska
Święty Mikołaju, byłam grzeczna!
Zakupy to czynność czasochłonna, czasami stresująca, nierzadko niebezpieczna, ale też integrująca społecznie. Można nabawić się bólu głowy, zdarza się i guza na głowie...
Idą Święta – to widać, słychać i czuć już co najmniej od połowy listopada. Choć śniegu ni widu, ni słychu, w sklepach choinki, bombki, bakalie, a na ulicach „lipni” Mikołajowie rozdający ulotki informacyjne, z których to dowiadujemy się, jak cudownymi promocjami zaskoczą nas supermarkety, w których świąteczną atmosferę podgrzewa hipnotyczny „muzak” (jedna i ta sama kolęda sącząca się cichutko z głośników).
Zakupowa delirka weszła na stałe w kanon świątecznych rytuałów. Istnieją 2 sposoby na poradzenie sobie z kupnem – przynajmniej prezentów:
- wirtualny, przez internet;
- tradycyjny, w sklepach.
Choć sposób pierwszy jest wygodny, to na pewno nie dostarcza tylu emocji, co klasyczny shopping.
Zakupy to czynność czasochłonna, czasami stresująca, nierzadko niebezpieczna, ale też integrująca społecznie. Można nabawić się bólu głowy, zdarza się i guza na głowie, gdy np. w asortymencie sklepu jest tylko 1 torebka, a aż 2 zainteresowane nią klientki. Dlatego na zakupy tradycyjne, jak na polowanie w lesie na dzika, należy wybierać się w grupie sprawdzonych znajomych.
Po zorganizowaniu grupy, czas przemyśleć i ustalić strategię działania, dzięki, której unikniemy niepotrzebnego marnotrawienia czasu i zminimalizujemy ryzyko zupełnego pochłonięcia przez robala konsumpcji. Dobre efekty przynosi układanie planu w towarzystwie znajomych, w przytulnym pubie przy małym „co nie co”, wszak nie od dziś wiadomo, że małe „co nie co” działa robalobójczo.
I najważniejsze... biegając po sklepach, nie wolno zapomnieć o wysłaniu listu do najhojniejszego z wszystkich świętych – Mikołaja. Sentymentalne i nie przystojące ludziom dorosłym? Ale urocze.
Przeglądając oferty sklepów, pozwoliłam sobie ułożyć listę interesujących drobiazgów, które można nabyć samemu, lub poprosić o nie w/w Świętego.
Elegancka i dyskretna.
Wymarzony drobiazg dla osoby wyjeżdżającej często w interesach do naszych wschodnich sąsiadów, gdzie noce są długie i mroźne, choć w warunkach krajowych też może okazać się przydatna. Piersiówka w kształcie telefonu komórkowego wykonana ze stali nierdzewnej pomieści plus au moins „seteczkę” napoju. Oryginalna „komórka” jest sprzedawana wraz z miłym dla oka etui ze skóry. Uwaga: Osobom o kiepskim poczuciu humoru i abstynentom nie polecam sprawiania takiego prezentu. Cena: ok. 25 USD. |