Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Źródło fot. Activision Blizzard
i
Publicystyka 6 września 2024, 15:56

autor: Draug & PefriX

11. No Rest for the Wicked. 25 najlepszych gier hack'n'slash

Spis treści

11. No Rest for the Wicked

Gra z wczesnego dostępu kręcąca się blisko pierwszej 10. najlepszych siekanin? Tak, to możliwe. Wystarczy nazywać się No Rest for the Wicked. Produkcja jest dostępna na Steamie od 18 kwietnia bieżącego roku. Mamy więc do czynienia z bardzo świeżym tytułem i należy to rozumieć dwuznacznie.

Przynależność gatunkowa prezentowanej produkcji jest sprawą otwartą. Trzymając się klasycznego podziału ciężko stwierdzić jednoznacznie, że jest to hack’and’slash. Najbezpieczniej będzie pójść w kierunku akcyjnego RPG-a z elementami wyżynki. Jest tu bowiem i coś z Dark Souls i ze starego, dobrego Diablo. Z pierwszego tytułu autorzy z Moon Studios podebrali na pewno poziom trudności, w tym konieczność czekania na okazję do wyprowadzenia ciosów i aktywne bronienie się przed tymi wyprowadzanymi przez przeciwnika. Liczba pojedyncza nie jest tu błędna – w odróżnieniu od innych gier na tej liście na polu walki w No Rest for the Wicked nie często mamy hordy wrogów.

Zaskakuje też położenie solidnego nacisku na fabułę. W produkcji nie brakuje wysokich lotów cutscenek ze świetnymi animacjami, a oprócz wątku głównego kraina fantasy jest licznie wypełniona ciekawymi mini historiami do poznania. W early accesie otrzymujemy pierwszy rozdział kampanii (na 15-20 godzin), który zaczyna się od opowieści o tym, jak na wyspę Isola Sacra powróciła przedwieczna zaraza – Pomór. Do walki z nią zostają wysłane siły świętego kościoła. My wcielamy się właśnie w jednego z pobożnych wojowników. Sprawy szybko przybierają inny obrót, przez co cała kraina pogrąża się w chaosie, a do walki o władzę nad nią dołączają inne stronnictwa. Tak zarysowana historia może wydawać się sztampową, ale w rzeczywistości jest zajmująca.

Tym, co przybliża grę do kluczowego dla nas gatunku, jest walka, a raczej priorytet, jaki jej nadano. To ona jest najważniejsza i zajmuje zdecydowaną większość czasu. Sama mechanika jest za to już bardzo wymagająca. Liczy się tu nie tylko refleks, ale także precyzja oraz znajomość zachowania stworów. Może też dojść do sytuacji, że od wyjątkowo silnego bossa trzeba będzie uciec, aby dopakować postać i dopiero wtedy spuścić mu lanie. Starcia zostały okraszone fantastycznymi animacjami – to, jak czujemy ciężar oraz śmiercionośną się rażenia broni zostało zrealizowane po mistrzowsku.

Typowa dla hack’and’slashy jest tutaj również obecność izometrycznego ustawienia kamery, systemu rozwoju postaci oraz samego levelowania, handlarzy i tego, co lubimy najbardziej, czyli łupów (szkoda tylko, że zgodnie ze standardem, trzeba pamiętać o naprawie oręża). Część systemów została mniej lub bardziej zmodyfikowana względem znanych od lat schematów. Niekiedy efekty są pozytywne, a innym razem irytujące.

Nie pozostaje nic innego, jak tylko trzymać kciuki za dalszy rozwój produkcji. We wielu aspektach wszystko będzie dobrze, gdy dostaniemy tego po prostu więcej, ale są też słabsze pomysły, które należałoby zmienić lub całkowicie wyciąć. Niech twórcy łapią więc za topór i zrobią ciach.

W hack and slashach najfajniejsze są początki
W hack and slashach najfajniejsze są początki

Wiecie, co jest najlepsze w hack and slashach? Początki. To może umknąć, gdy gonimy za dopełniającym build Ostrzem Ostatecznej Zagłady, ale przypomniał mi o tym dopieszczany we wczesnym dostępie Last Epoch.